O cudownych właściwościach wody brzozowej możemy poczytać na wizażu, czy innych blogach naszych koleżanek. Ja sama wpadłam w manię wcierania i nie ma dnia, żebym nie sięgnęła po buteleczkę z magiczną substancją.
Ale. Niestety jest ale. Mogłoby się wydawać, że woda brzozowa powinna być taka sama bez względu na firmę, która ją produkuje. Dwiema wiądącymi firmami są Barwa i Kulpol. O ile ta druga naprawdę działała cuda, to ta pierwsza raczej zniechęca mnie do dalszego korzystania...
Woda brzozowa z Kulpolu ma ładny zapach i kojarzy mi się trochę z moją babcią (ale to z pewnością nie jest woń fenoloftaleiny=)). Zużyłam całą buteleczkę i byłam zachwycona. Łupież się zmniejszył, włosy zaczęły szybciej rosnąć (w ciągu tego miesiąca stosowania wcierki niestety musiałam podciąć końcówki). A ile nowych babyhair!. Nie powodowała u mnie uczucia swędzenia i stwierdziłam, że latem będzie fajną alternatywą dla odświeżenia skóry głowy spod kapeluszy czy chust. Uwielbiam kiedy zimny płyn spływał mi po skalpie. Kolejną wielką zaletą tego produkty było to, że zmniejszył przetłuszczanie włosów. U mnie nie był to pożądany w jakiś szczególny sposób zabieg, ponieważ nie mam z tym problemu, ale koleżanka, która nocowała u mnie niedawno pokochała własnie za to tą wodę, ponieważ musi myć włosy codziennie. Kiedy przyszłyśmy po 12 godzinach z uczelni nie miała już siły na nic i stwierdziła, ża najwyżej na drugi dzień zwiąże je gumką. Dałam jej jednak spróbować wody brzozowej i na drugi dzień nie było widać, ze włosy wcześniej nie zostały przez nią umyte =).
Muszę przyznać, że miałam problem z aplikacją. Mimo że buteleczka ma małą dziurkę w dozowniku to i tak kiedy lałam płyn na palce, większość mi ściekała na podłogę, a reszta wsiąkała we włosy zanim zbliżyłam palce do skalpu. Potem wodę lałam prosto z buteleczki i dla mnie bylo to najlepsze rozwiązanie.
Wodę brzozową z Kulpolu kupiłam przez internet i zapłaciłam ok 9zł z przesyłka, ponieważ nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Wtedy z pomocą przyszła inna koleżanka, której mama prowadzi sklep drogeryjny. Kinga kupiła mi dwie buteleczki i niestety... z Barwy.
Woda brzozowa z Barwy po prostu śmierdzi spirytusem. Po odkręceniu nakrętki widzimy wielką dziurę, przez którą nie da się nalać rozsądnej ilości płynu na skórę głowy jak wcześniej. Przelałam więc całą zawartość do buteleczki z atomizerem i to jest nawet dobry pomysł. Ale po aplikacji przez chwilę skóra mnie swędzi i niestety mam wrażenie, że zamiast usuwa łupież- powoduje go. Może to jest tylko jakieś moje złudne wrażenie, może to się z tym nie wiąże, ale problem mi się nasilił właśnie podczas użytkowania wody z Barwy. Daję jej szansę, może moja skóra musi się przestawić, albo to nie od tego. Na pewno poprawia ukrwienie głowy, dzięki czemu włoski które rosną są mocniejsze. Opakowanie jest szklane wiec pewnie, gdybym jej nie przelała do czegoś plastikowego, biorąc pod uwagę moją gapowatość, po prostu wypadłaby mi z rąk i się rozbiła. Dla porównania Kulpol dystrybuje wodę w plastikowych buteleczkach. Butelka Barwy kosztowała 5.30 w sklepie drogeryjnym.
PODSUMOWANIE: Wodę brzozową polecam z całego serca i z przekonaniem, że jest to produkt dobry dla naszych włosów, ale tylko jeśli jest to produkt
Kulpolu. Tą z Barwy zdecydowanie odradzam...
Efekty wcierania: mnóstwo nowych babyhair, szybsze tempo wzrostu włosów, mam wrażenie, że cebulki są mocniejsze, aczkolwiek nadal borykam się z wypadającymi włosami (pewnie za krótko ją jeszcze używam), zmniejszenie tempa przetłuszczania włosów i zmniejszenie powstawania łupieżu.
Na koniec parę słów o sposobie użycia: codziennie (oprócz dni kiedy myję włosy, ale nie jest konieczna przerwa) spryskuję przedziałki odrobiną wody brzozowej i staram się ją delikatnie wmasować w skórę. Nie spłukuję.
Myślę, żeby jakoś "podrasować" to cudo. Wiecie może czy mogę coś dolać do buteleczki? I jak tak to co i w jakich proporcjach?